Ostatnie powodzie jakie wystąpiły na Podkarpaciu pokazały bezradność ludzi wobec potęgi wodnego żywiołu. Rzeka Wisłoka po raz kolejny ujawniła swoje oblicze. Jednakże to, co zdarzyło się w pierwszej połowie czerwca br., nie osiągnęło poziomu katastrofy powodziowej jaka wystąpiła w tym rejonie w 1934 roku. Wówczas przez Dębicę i Mielec przeszła fala o wysokości przekraczającej o 2 metry wysokość fali tegorocznej. Nasuwa się więc pytanie, czy planowana zapora Kąty-Myscowa mogłaby uchronić mieszkańców Jasła, Dębicy i Mielca przed powodzią? Czy zniszczenie w związku z jej realizacją jednej z najcenniejszych ostoi przyrodniczych w Polsce i Europie ma jakiekolwiek racjonalne uzasadnienie?
W roku bieżącym maksymalny przepływ Wisłoki w profilu projektowanego zbiornika Myscowa wynosił ok. 200 m3/s. Przepływ maksymalny w Jaśle (po połączeniu Wisłoki z Ropą i Jasiołką, a więc przepływ reprezentatywny ze względu na zagrożenie Jasła) wynosił ok. 1200 m3/s. Przepływ maksymalny w Dębicy wynosił ok. 1300 m3/s, zaś w Mielcu ok. 1400 m3/s.
Powyższe wielkości przepływów wody pokazują, że zbiornik Myscowa nie mógł w sposób istotny oddziaływać na wysokość fali powodziowej jaka w roku bieżącym wystąpiła w Jaśle, Dębicy i Mielcu. Decyduje o tym znikomy udział powierzchni zlewni zamkniętej zbiornikiem (297km2) w stosunku do powierzchni zlewni Wisłoki w wymienionych miastach (zlewnia Wisłoki w Jaśle – ok. 2000 km2 , w Dębicy – ok. 2900 km2, w Mielcu – ok. 3890 km2). Wybitny polski hydrolog Julian Lambor zauważył ponad 50 lat temu, że skuteczne działanie przeciwpowodziowe zbiornika zanika, przy czterokrotnym przyroście powierzchni zlewni poniżej zbiornika. Tymczasem już tylko w Jaśle obszar zlewni przyrasta blisko sześciokrotnie (!). Liczne przykłady gospodarki zbiornikowej podczas ostatnich powodzi (m. in. przykład zbiornika Czorsztyn, który w 1997 roku obniżył kulminacje fali w Nowym Sączu o niespełna 5 cm) wskazują na poprawność intuicji Lambora.
Falę powodziową w roku bieżącym kształtowała w dominującym stopniu rzeka Ropa, w zlewni której zarejestrowano największe opady (sumy dobowe rzędu 70 do 80 mm). Na Ropie w górnej części zlewni znajduje się zbiornik Klimkówka, który ze względu na małą pojemność rezerwy powodziowej oraz dużą odległość od Jasła nie mógł odegrać istotnej roli w ochronie Jasła.
W świetle powyższego powoływanie się przez pomysłodawców zapory jakoby miała ona chronić mieszkańców doliny Wisłoki przed powodzią jest niczym innym jak robieniem wody z mózgu i próbą wyłudzenia co najmniej 735 milionów złotych z budżetu państwa i docelowo z Unii Europejskiej.Do tego wszystkiego dochodzi aspekt przyrodniczy. Lokalizacja zapory zaplanowana jest na obszarze Magurskiego Parku Narodowego, Jaśliskiego Parku Krajobrazowego oraz na terenie aktualnych i potencjalnych obszarów Natura 2000. W wyniku zalania wodą przez powstały zbiornik zaporowy utracono by więc jeden z najcenniejszych przyrodniczo obszarów w Karpatach, charakteryzujący się wielkim bogactwem siedlisk. Rozbudowa infrastruktury wokół planowanego zalewu (relokacja drogi Krempna – Polany oraz budowa drogi wokół zbiornika) spowodowałaby zniszczenie miejsc gniazdowania i żerowania orła przedniego (występuje tu aż 20-25 % polskiej populacji), orlika krzykliwego (10-12 % polskiej populacji), bociana czarnego, puszczyka uralskiego i dzięcioła białogrzbietego – gatunków zagrożonych w skali globalnej i znajdujących się w Polskiej Czerwonej Księdze Zwierząt. Ponadto stwierdzono tu 35 gatunków ssaków, w tym zagrożonych w skali europejskiej: wilka, wydrę, bobra, niedźwiedzia brunatnego. W wyniku budowy zbiornika uległaby przekształceniu populacja występujących tu ryb, w tym gatunków chronionych takich jak np.: głowacz pręgopłetwy, strzebla potokowa, śliz i piekielnica. Sama zapora stanowiłaby dla nich niemożliwą do przebycia barierę fizyczną co kapitalnie uniemożliwiłoby organizmom wodnym migrację w górę i dół rzeki. Szczególnie odczułyby to gatunki ryb wędrownych objętych programem reintrodukcji (m.in. łosoś i troć wędrowna).
Czy zbudowanie zapory w miejscu bogatym przyrodniczo, urozmaiconym krajobrazowo i siedliskowo, naprawdę będzie stanowiło atrakcję turystyczną? Wątpliwe...
Bez wątpienia szykuje się międzynarodowa afera. Unia Europejska nie pozwoli na zniszczenie jednej z najcenniejszych ostoi europejskich. A jeśli już nawet, to zgodnie z europejskim prawem będzie oczekiwała rekompensaty przyrodniczej z tytułu dewastacji ok. 460 ha oraz wielu kilometrów poniżej i powyżej sztucznego zbiornika. Czy stać nas na tak kosztowną kompensację?
Janusz Żelaziński, Robert Wawręty, Jacek Udolf